Polskie straty wojenne. „Wzburzone morze z okrętami” Simona de Vliegera – jeszcze jeden szczęśliwy powrót!

Simon de Vlieger
Simon de Vlieger, “Wzburzone morze z okrętami”, ok. 1630 r. Fot. Ketterer Kunst.

Ostatnie tygodnie zaznaczyły się pozytywnymi informacjami związanymi z powrotem kilku dzieł sztuki utraconych podczas II wojny światowej: akwarelą, mapą i rysunkiem zwróconymi przez Horsta Wachtera, obrazem Franciszka Mrażka “Na przypiecku”, miniaturą Aimée Zoe Lizinki de Mirbel czy obrazem “Patrol Polski w 1830 r.” Maksymiliana Gierymskiego. O płótnie Gierymskiego napiszemy wkrótce bo to bardzo ciekawa i zawikłana historia.

Jest jeszcze jedno dzieło, które w wyniku działań MKiDN powróciło do kraju, o czym donosi strona internetowa ministerstwa na końcu informacji o obrazie Gierymskiego. To “Wzburzone morze z okrętami” autorstwa Simona de Vliegera (1601-1653) – olej na desce, namalowany ok. 1630 r. przez urodzonego w Rotterdamie, holenderskiego malarza, rysownika i rytownika. Według noty zamieszczonej w wydanym w 2000 r. katalogu “Straty wojenne. Malarstwo obce”, obraz został zrabowany w sierpniu 1944 roku w Warszawie i pochodzi z kolekcji Benedykta Tyszkiewicza (katalog strat wojennych MKiDN, nr karty 38257).
Po raz pierwszy obraz pojawił się w ofercie domu aukcyjnego Ketterer Kunst w Hamburgu w listopadzie 2015 r., jednak bez określonego autorstwa. Pół roku później, w tym samym domu aukcyjnym wystawiono go ponownie ale już przypisując Janowi Porcellis (1584 -1632) – holenderskiemu malarzowi maryniście, którego uczniem był Simon de Vlieger.


Kilka lat temu, podczas promocji książki „Szuka zagrabiona. Uprowadzenie Madonny”, jeden z jej autorów wyraził obawę, że szczęśliwy okres powrotów zrabowanych dóbr kultury niestety się kończy. Paradoksalnie za sprawą internetu, który na nieznaną dotąd skalę upublicznił dostęp do wszelkiego rodzaju informacji (w tym przede wszystkim ofert domów aukcyjnych) i dzięki któremu w ostatnich latach byliśmy świadkami większości sukcesów restytucyjnych. Według wyrażonej opinii rola internetu pod tym względem wyczerpała swój potencjał i istnieje obawa, że niektóre transakcje związane z handlem sztuką będą się odbywały poza oficjalnym obrotem aukcyjnym i antykwarycznym i w związku z tym pozbawieni zostaniemy możliwości odkrywania kolejnych, utraconych dóbr kultury.
Piszący te słowa nie zgadzał się z tak postawioną tezą i miał rację, czego dowodzą spektakularne w ostatnim czasie powroty, których źródła pochodzą przecież z ofert internetowych katalogów aukcyjnych, jak np. obraz „Św. Iwo wspomaga biednych” Jordaensa, „Via Cassia koło Rzymu” Achenbacha czy w końcu popiersie „Diany” Houdona.


Pozostaje mieć nadzieję, że ta dobra dla polskiej kultury passa zostanie podtrzymana i w nieodległej przyszłości będziemy świadkami jeszcze wielu, równie spektakularnych powrotów.